Oczy domu

Nasz dom już nie straszy dziurami zamiast okien i wreszcie zyskał oczy, w których odbija się niebo i cudny widok na werstockie pola i las.






W środku zrobiło się zacisznie i przytulnie; już nie mogę się doczekać kiedy będę mogła rzucić pod oknem poduchy i popijać kawkę z widokiem:)

Otynkowane!

Udało nam się zdążyć przed zimą i oficjalnie zakończyliśmy tynkowanie!
Było trochę nerwów, bo tynk gliniany w prześwicie nie chciał schnąć,

ale Pani Jesień się zlitowała, przygnała mocne wiatry, temperaturę troszkę na plusie, wyschło w końcu i  mogło zostać zawapnowane.


Tynk wapienny na zewnątrz dzielnie zniósł przymrozki w trakcie wysychania i już podobno nie odpadnie:)

Teraz już tylko czekamy na deski, które mają ostatecznie zabezpieczyć nasze ściany przed wszelkim pogodowym szaleństwem.



Nowe szaty domu

Śniade ciało naszego domu zaczęła przykrywać wapienna bielizna...




Pozostanie jeszcze dopasowanie ubrania czyli deskowania. Wymarzony modrzew syberyjski jest oookropnie drogi, chyba zdecydujemy się na modrzew europejski... i się zobaczy.

Wszystko z dyni

Nasze dyniowe poletko obrodziło i nastał czas Dyniowej Rozpusty.



Nie wiem jak się nazywa ta dynia, ale koniecznie muszę ja posiać znowu. Ciemnozielona skórka, a w środku intensywnie pomarańczowy melonowo-orzeźwiający miąższ; idealna do zup, placków i ciepłych sałatek.

 Na przykład do ciepłej sałatki-jarzynki ze szpinakiem: czosnek, świeży imbir, szczypta garam masala, sól, pieprz, chwila na patelni i gotowe! Jolu, dzięki za inspirację!

Zupa dyniówka, najlepsza!
Cebula, marchewki, pietruszki, soczewica czerwona, imbir gotują się prawie do miękkości, potem dołącza dużo dyni plus przyprawy: kolendra mielona, kumin, kurkuma, papryka, sól i pieprz, plus sekretna łycha ugotowanej kaszy jaglanej dla gęstości i zdrowotności; gotujemy, miksujemy. Z grzankami z żytniego dobrego chleba nawet Adela wcina:)



Placki! Placki! Placki!
Starta dynia, jajo od szczęśliwej kury, trochę ryżowego mleka, łyżka lub dwie mąki (żytniej, gryczanej, owsianej etc.), łyżka ksylitolu lub syropu z agawy, szczypta cynamonu i soli. Smażone na oleju kokosowym dla dodatkowego aromatu. Idealne na pierwsze i drugie śniadanie. Krystyna życzy sobie jeszcze "z syropem kloniowym". Rozpusta.



Ciepła sałatka z Królową Hokkaido: dynia podsmażona na patelni (najlepiej ze świeżą szałwią), ugotowana quinoa, pomidor żółty, czarne oliwki i jaja prawie na miękko, obowiązkowo jakiś dobry olej; mamy wspaniałe miejscowe: rzepakowy, z ostropestu, lniany, ale tym razem wygrał dyniowy od Teściowej z bałkańskich wakacji.

Wersja z bakłażanem i czosnkiem dla słomianej wdowy, kiedy mąż w stolicy (Kamil nie lubi bakłażanów ("konsystencja robaka") i nienawidzi czosnku). Pokropiona cytryną i posypana extra hot chilli:)


Na ciepło była jeszcze wersja z ziemniakami i cukinią. Zawsze pyszna!

No i jeszcze ciasto dyniowe. Nie załapało się na zdjęcie:)

edit
sposób na dynię piżmową czyli butternut squash:
ta dyńka jest ciężka w obróbce, ma twardą skórę, którą ciężko się obiera,
 znalazłam w necie fajny patent na oporną;
Ponacinać na krzyż, skropić oliwą, posypać ziołami i na około 30 minut do piekarnika. Kiedy miąższ zmięknie wydłubać go łyżeczką, wymieszać z dodatkami, tutaj: czarne oliwki, natka pietruszki, cebula, posiekane orzechy pecan, roztrzepane jajo; upchnąć z powrotem w dyńce, posypać serem albo i nie, i zapiekać jeszcze z pół godzinki.


Front robót

Na froncie jest tak: dach skończony! Nie bez problemów, oczywiście. O naszych przygodach z oknami dachowymi może Kamil kiedyś napisze:)

Tutaj się kończy

Ścianki działowe rosną z pomocą niewolników. 
Ostatnia ekipa pracowała w dwóch drużynach jednopłciowych:
drużyna męska, czyli Marcin i Kamil, pracowała tak:

(chłopcy za dużo plotkują przy pracy)

a drużyna dziewcząt, czyli Ida i Maria, pracowała tak:
Konkret!

To było w weekend, a dziś glina wylazła na zewnątrz!


Oby nie padało!