Marzyłam o tym, żeby mieć w domu glinianą podłogę. Kamil nie podzielał mojego entuzjazmu dla ziemnych posadzek, dlatego klepisko będzie tylko w pracowni.
Przyjechał Marcin- Master of Clay:)
Zakładaliśmy, że wykorzystamy radoszycką rudą glinę, która została z tynkowania ścian, ale okazało się, że jest jej za mało. Marcin przetestował lokalną glinę, której pokaźna górka została po akcji sadzenia drzewek i zdecydował, że się nada. Ma piękny kawowo-mleczno-zielonkawy kolor, jest bardzo tłusta. Po próbach okazało się, że potrzeba trzech części piachu na jedną gliny. Plus sieczka. Plus woda.
Robota jest mordercza, Marcin w zasadzie wszystko robi sam: trzeba przesiać piach, przesiać glinę, bo ma sporo kamulców, wymieszać (na szczęście jest duże mieszadło:)), dodać sieczkę, znowu mieszać i już można spędzać czas na klęczkach...
|
trochę pomagam z doskoku, tutaj przesiewam glinę |
|
beton trzeba mocno zlać wodą |
|
pierwsza warstwa ma 2 cm grubości |
|
żeby było równo trzeba ściągnąć nadmiar |
|
klepisko "doszło" do drzwi |
|
Widać jeszcze mokre plamy |
Pierwsza warstwa schnie. Druga, wykończeniowa wkrótce się zacznie. To be continued...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz