oczyszczalnia c.d.


Dzień trzeci, 04.12

W nocy trochę napadało i poletko zamieniło się w śniegowy basen.






Zaczęliśmy od układania i zakopywania odpływów z domu i pracowni. Witek zaopatrzył nas w poziomicę dla debili z przyklejonym kawałkiem deseczki, żeby zachować spadki i jakoś daliśmy radę:)

Resztę dnia zajęło nam układanie drenażu rozsączającego wodę w sadzie.

Marian siedzi na studzience, do której wpada czysta woda z poletka filtracyjnego i rozprowadza ją dalej w świat.


Ty kop tak, a ja będę kopał wspak, ok?
I tak zakopywaliśmy te rury i zakopywali...

...aż znowu zachód wygonił nas do domu.
Okryliśmy jeszcze osadniki słomą, żeby woda w nich nie zamarzła w nadchodzące mroźne noce.
c.d.n.

oczyszczalnia gruntowo-roślinna

Troszkę za późno się za to zabraliśmy, zima jak zwykle zaskoczyła, ale zaczęliśmy w końcu budowę naszej przydomowej oczyszczalni. Dzięki wiedzy nabytej na warsztatach Cohabitatu, na których byłam w 2012 r., już wiedzieliśmy, że w grę wchodzi tylko oczyszczalnia roślinna, jako najbardziej ekologiczne i wydajne rozwiązanie.
Po wielu godzinach rozważań, czytania internetów i zasięgania języka kupiliśmy dwa osadniki o pojemności 2000 i 3000 litrów, które mają wystarczyć do obsłużenia nas i naszych gości, czyli ok 15 osób. Poletko filtracyjne ma wymiary 4 na 8 metrów. 

Dzień pierwszy, 1.12

 Pierwsze kroki: mierzenie i wyznaczanie miejsca na osadniki i poletko;

Przyjechała zamówiona z Hajnówki koparka i zaczęło się...


Kopanie dziury pod osadnik

Osadnik frunie na swoje miejsce:











Poziomowanie osadnika.




W tzw. międzyczasie przyjechał zamówiony płukany żwir; szkoda że nie byliśmy jeszcze gotowi z poletkiem, bo można było oszczędzić sobie roboty i zapodać żwir od razu w docelowe miejsce. No ale nie wszystko udaje się optymalnie skoordynować, a raczej bardzo niewiele się udaje:)




Napełnianie osadników wodą

Starożytny wypożyczony niwelator do wyznaczania spadków. Tu wyznaczamy głębokość wykopu pod odpływ z łazienki na końcu domu.

Koparka wykopała też rowki pod drenaż rozsączający końcowy produkt naszej oczyszczalni, czyli czystą wodę pod drzewka w sadzie.


 Oczyszczalnia. Level 0.




Poletko wysypane piachem, żeby kamulce nie podziurawiły folii.


Skończył się czas pracy koparki i wały kopca trzeba było uformować ręcznie i nożnie. 


Dzień drugi, 3.12

Projekt "oczyszczalnia" odpoczywał jeden dzień z powodu innych zajęć budowniczych po czym ruszył z kopyta w sobotę z pomocą Nieocenionego Szwagra, który przybył nam na ratunek.




 Kiedy wały kopca zostały już podniesione do wysokości ok 1 metra i uformowane można było zabierać się za wyściełanie dna folią do oczek wodnych grubości 0,5 mm złożoną na pół.



Witek wykonuje chirurgiczne nacięcie na rurę wyprowadzającą drenaż zbierający do studzienki za poletkiem. Marian korzysta z chwili przerwy i plażuje.



Mamy basen, można skakać:)



Do basenu zamiast wody trafił gruby żwir.

Z powodu przeszkód terenowych Farmer mógł podjeżdżać do poletka tylko z dwóch stron, robotnicy musieli siłą własnych rąk dzierżących szpadle i łopatę rozprowadzać materiał równomiernie po poletku.



Na ok 5 cm warstwie grubego żwiru ułożyliśmy rurę melioracyjną czyli drenaż zbierający.




Rura została przykryta geowłókniną i przysypana ok 20 cm warstwą żwiru, wystająca pionowo rura to odpowietrzenie drenażu.



Kącik socjalny



Farmer dostarcza środkową warstwę filtracyjną: ziemię z wykopu. I znowu ręczne rozgarnianie.



 Funia wiernie towarzyszy wszystkim etapom budowy.


Ostatnia warstwa na dziś: pulpa, czyli drobny piasek, który został po tynkowaniu. I znowu ręczne rozgarnianie, przerzuciliśmy kilka ładnych ton towaru tego dnia.


Aż zastała nas noc.


 Dobrze, że w grudniu dzień taki krótki, bo zapracowalibyśmy się na śmierć;)

ciąg dalszy nastąpił 04.09














piec odpalony!

To historyczna chwila. Dzisiaj, 29 listopada, odpaliliśmy piec i do naszej Chaty zawitało ciepło.
Na razie delikatne z uwagi na schnące posadzki, ale najważniejsze że mróz już naszym rurom niestraszny. Jak beton dojrzeje i zainstalujemy drzwi zacznie się porządne grzanie. I urządzanie:)




30.11
Ale było nerwów! Podłogówka nie chciała się odpalić na jednym obwodzie, najprawdopodobniej ścisnął ją już mrozek, pokój przy ścianie szczytowej na górze był wyziębiony jak lodownia. Wszystko przez to, że nie zdążyły "się" ocieplić sufity, a nie zdążyły bo nie było desek, a jak już przyszły deski, to hulały roboty hydrauliczne i nie można było ustawiać drabiny na styropianie i rurkach podłogówki, a tym bardziej potem na mokrym betonie. No i tak o.
Zakupiliśmy dzisiaj nagrzewnicę, rozłożyliśmy wełnę na jętkach, zrobiliśmy foliowe drzwi do pokoiku-lodowni i... sukces! Podłoga się odmroziła, żadna rurka nie strzeliła, dom się grzeje cały.
Grzejemy teraz dwa domy:) Krezusy;)

wylewki

Podłoga wylana! Zajęło to Panom trzy dni.

Miksokret w akcji.




Salon agroturystyczny



Kotłownia

Zrobiło się domowo. Pokój Adeli.

W pracowni jest cienka niezatarta warstwa tylko przykrywająca rurki, na wierzchu będzie gliniane klepisko. 



Piękna jest taka surowa betonowa podłoga. Kiedy beton już dojrzeje będziemy go gdzieniegdzie kolorować i woskować. Na dole zostanie chyba surowy, utwardzony krzemowym utwardzaczem. Decyzja jeszcze nie zapadła:)

Kłunia

Nie wiem czy tak to się poprawnie pisze, ale właśnie dowiedziałam się, że "kłunia" to po tutejszemu stodoła.
Bardzo podobają nam się szare spłowiałe stodoły i chcieliśmy żeby nasz dom wyglądał trochę jak stara kłunia.
Miał być modrzew syberyjski, który podobno jest odporny na wszystko i ładnie się starzeje, ale skoro fortuna nie dała, będzie pospolity świerk, układany na zakładkę:)

Na razie świeci się jak... i daleko naszym ścianom do szarej spłowiałości, ale czas zrobi swoje. A jak będzie za wolno działał i będzie nas denerwował ten świerkowy blask, to na wiosnę pomalujemy, zaolejujemy z pigmentem czy coś.






Pomocnicy albo raczej dozorcy.