Stonki

W naszym ziemniaczanym zagonie, którego nie dotyka chemia, mamy niestety stonki.



Najpierw trafialiśmy na pojedyncze, dorosłe okazy oraz na jaja złożone na spodniej stronie liści. Systematycznie je usuwaliśmy.

Ostatnio jednak stonki wykonały cywilizacyjny skok i pojawiły się w wielkiej liczbie.

I nie mamy tutaj dużego wyboru: albo chemia, np. blokująca stonkom trawienie (wymierają z głodu po kilku dniach), albo ręczny zbiór i fizyczna eksterminacja. Do chemii mamy stosunek bardziej niż negatywny, więc pozostało nam zbieranie i niszczenie.

Pojedynczy, największy dotąd zbiór wygląda tak:



Sytuacja jest już opanowana, ale kilka ziemniaczanych krzaków było o włos od przegrania rywalizacji z owadami.



Współpraca z ptakami, o której tak zajmująco piszą autorzy książek o ogrodach permakulturowych, to fikcja. Tłuste, dobrze widoczne (czerwone i pomarańczowe) larwy siedzą sobie na liściach, a ptaki - nic...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz